Czesiu |
Wysłany: Sob 21:43, 01 Kwi 2006 Temat postu: |
|
,,Historia Bezimiennego"
W krainie Myrtana żył mężczyzna,
u niego na farmie ziemia żyzna,
dobrze mu się powodziło,
ale jeszcze dziecko mu się nie narodziło,
a chłop na imię miał Boracy,
poszukiwał mniej męczącej pracy,
gdyż do niego przyszła starość,
jednak farma to nie radość.
Może - pomyślał - potomka bym sobie spłodził,
dziewięć miesięcy później syn się narodził,
ojciec w syna mocno wierzył,
teraz wiedział komu farmę powierzy.
Jednak dziecko masywnej było postury,
dla ojca polowało na szczury,
Boracy już wiedział, syn woli polowanie,
nie dla niego roli uprawianie.
A gdy syn do wieku podrósł młodzieńczego,
pomyślał: ”Będę polował coś większego??”,
i tak go bizon poturbował,
że z polowania zrezygnował.
Czym się zajął? Ryby łowił,
tak pierwsze pieniądze zarobił,
co sobie kupił? Do polowania łuk,
pierwsza zdobycz - wielki kruk,
praca ta bezpieczna była,
ale kasa się „nie robiła”.
Dobry pomysł mu wpadł do głowy,
„Ukradnę sobie lepszy łuk, nowy,
więcej kasy zaoszczędzę,
co będę klepać nędzę?”,
„Tato, do miasta idę.” - powiedział,
tydzień w więzieniu posiedział,
Magnaci nowe prawo uchwalili…
Rabusiów na WYSPĘ wywozili…
Gdy do Khorinis dopłynęli miasta,
na niebie była już pierwsza gwiazda,
gdy się ściemniło całkowicie,
poszli spać, pobudka o świcie.
Strażnik Pablo rzekł: ”Do Kolonii Górniczej!
Po wielu z was zostaną tylko znicze,
ruszać wasze tyłki zasrane
i tak będziecie je mieli mocno skopane!”.
Gdy do przełęczy tak szli cały dzień,
na farmie Bengara znaleźli cień.
Pablo: ”Widzicie ten wodospad niedaleko?
Pomyślcie sobie, że to mleko.
Widzicie te bramy zamknięte?
Pomyślcie sobie jak tam jest pięknie.”.
Czekała ich tylko długa mowa sędziego,
będą wrzucali co tydzień jednego.
Został już tylko syn Boracego,
sędzia czytał przewinienia jego,
kiedy zjawił się jakiś Ognia Mag
i powiedział właśnie tak:
„Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia,
masz tu list do dostarczenia.”.
Tak do Kolonii został wrzucony,
na dole pięścią ostudzony.
Wstać mu pomógł Cień Diego,
później dobry kumpel jego.
Gdy od Diega się dowiedział o życiu w Kolonii,
musiał poszukać jakiejś broni,
tylko kilof był pod ręką,
podniósł tą „broń” z udręką.
Po drodze jednego Ścierwojada zabił
i prędko w Starym Obozie się zjawił.
Gdy się dowiedział, że to bratni obóz Diego,
postanowił się przyłączyć do niego,
aby czynu tego dokonać,
musiał parę zadań wykonać.
Tu do Rączki, Dextera i Fiska,
pooglądał obóz z bliska.
Jak Cieniem został powołany,
przypomniały mu się jego plany.
Do wewnętrznego pierścienia się udał,
tam Arcymaga Ognia odszukał,
jeszcze u magów zobaczył Miltena,
spotkanie to nie było bez znaczenia.
Mag Milen tak, jak Diego,
został przyjacielem jego,
ale załapał też inne znajomości,
poznał Lestera i Gorna, dwóch spoko gości.
Wreszcie jakaś poważna sprawa w Kolonii,
nie obejdzie się bez użycia broni,
potrzeba jaja Królowej Pełzaczy,
to zadanie już coś znaczy.
Gdy skorupiaka ukatrupił,
lepszy miecz sobie kupił,
ze starym kilofem ciężko było,
niechcący jedno jajo się rozbiło.
Jaja całe Baal chciał mieć,
trudno, teraz jedno to jest śmieć,
ale i tak Strażnikiem został,
nową lepszą zbroję dostał.
Cor Kalom wywar z jaj ugotował,
i Śniącego prędko przywołał,
ale oni tego nie przewidzieli!
Przed sobą Demona widzieli.
Wtedy Y’Berion zachorował,
nawet Bezimienny go nie uratował,
cała sprawa poszła się stukać,
teraz Xardasa musiał odszukać.
Tylko on im mógł poradzić,
jak Bariere należy „wysadzić”.
Ale najpierw musiał Saturasowi dostarczyć Kamienie Ogniskujące,
a były to elementy Barierę trzymające,
tak więc odnalazł pięć Kamieni
i Saturas je na doświadczenie zamieni.
Nekromanta wieżę miał między orkami,
do tego otoczył się Golemami,
Mag Wody może coś poradzić,
jak te bestie należy zgładzić.
Saturas stare księgi zaproponował,
„Może do nich też byś zaglądał?”.
Teraz wiedział, trzeba Golemy czarami zgładzić,
ale on z magią nie mógł sobie poradzić,
dostał miksturę + 15 do many,
teraz był lepiej przygotowany.
Z Golemami poradził sobie łatwo,
ooo... Demon, nie tak gładko,
na szczęście strażnikiem Xardasa był,
naszego ziomka runą obdarzył.
Tak dostał się do Xardasa,
wnętrze wieży pierwsza klasa,
gdy z Xardasem się rozmawiać odważył,
ten go nowym zadaniem obdarzył.
Miał odszukać Ur-shaka szamana,
Ork ten miał dobrego plana:
„Trzeba odszukać Orka niewolnika.”,
co siedział w kopalni u Najemnika,
Ork na imię miał Tarrok,
ponoć siedział już tam rok.
Tarrok chory na jakieś cholerstwo,
zgubił gdzieś swoje lekarstwo,
gdy niewolnik był już zdrowy,
opowiedział swój plan nowy,
żeby zrobić ULU-MULU,
składników do niego jak pszczół w ulu.
Plan Tarroka doskonały,
orki Bezimiennego nie atakowały.
Jeszcze teleportował się do Obozu Starego,
i tam poszedł do Gomeza chamskiego,
walka była wyrównana,
ale przez bohatera naszego wygrana.
Właśnie teraz szedł do Śniącego,
gdy się pojawiły sługi jego,
mianowicie pięć szamanów,
każdy z innego klanu czarów,
trzeci piorunem, czwarty ogniem, piąty wodą,
syn Boracego mało nie pożegnał się z nogą.
Pierwszy i drugi też używał czary,
z wojownika życia zdzierały.
Celowo jego imienia nie wspomniałem,
gdyż go nigdy nie poznałem,
on Bezimiennym się nazywa,
taka była jego ksywa.
Z szamanami się rozprawił,
Cor Kalomowi czoła stawił,
tego Baala szybko zabił,
wreszcie Śniący się pojawił.
Bezimienny uzbrojony w Uriziela miecz,
Śniącego zabić, żadna rzecz,
tylko że Demon nieśmiertelny,
Bezimienny potrzebował jakiś plan dzielny.
Legendy o pięciu szamanach mu się przypomniały,
i cztery serca przekute zostały,
piątego serce przekucie, aż Śniącego uszkodziło,
jakiś mechanizm to uruchomiło.
Widać bramę, Śniącego wessała,
cała Świątynia się zawalała,
nasz bohater wyczerpany był,
przewrócił się, wszędzie gruz i pył,
leżał kamieniami załadowany,
nie mógł być przez nikogo uratowany...
Tak się skończyła historia tego dzielnego człeka,
nikt nie wiedział, że druga go czeka... |
|